Łączna liczba wyświetleń

środa, 19 września 2012

Poezja smaku czyli FRUTTI DI MARE




Gdy na początku lat 90-tych zadomowiłem sie w Italii a konkretnie w Rzymie na dłużej , namawiany byłem do spróbowania czegoś co jest wizytówką włoskiej kuchni czyli "frutti di mare". Wówczas mówiłem że nigdy w życiu nie wezme tego do ust , szczególnie po odwiedzinach słynnego bazaru na Piazza Vittorio Emanuele gdzie można było zobaczyć zatrzęsienie różnego rodzaju morskich żyjątek. Niektóre jeszcze żywe inne już nie ale na sam widok niektórych minę miałem kwaśną. Jak to zazwyczaj bywa,do czasu. Otóż pewnego razu z moim przyjacielem który uwielbiał te smaki kupiliśmy sobie siatkę żywych małży i przyrządziliśmy je sobie w najprostszy sposób czyli w oliwie z czosnkiem i dużą ilościa natki pietruszki. Do tego zimne piwko. Było przepyszne i od tego czasu jestem wielbicielem owoców morza. Langusty,homary, ośmiornice,małże,krewetki,jeżowce i inne morskie skarby to coś wspaniałego. Szczególnym uczuciem darzę krewetki. Czasami kupuję całe czasami takie już ugotowane i zamrożone.Przyrządzam je na wiele sposobów. Albo jako składnik sosów do "pasta" albo zawijane w plastry boczku i upieczone na grilu albo też tak jak dzisiaj czyli "senza niente"

                              

Składniki:
Krewetki ( w tym przypadku mrożone , ugotowane )
natka pietruszki posiekana
oliwa ( ja użyłem własnoręcznie przygotowanej oliwy czosnkowej i peperoncino )

Smażymy bardzo krótko na gorącej oliwie wykładamy na talerz i posypujemy posiekaną natką. Oczywiście nie możemy zapomnieć o winie. W tym przypadku polecam białe "Vermentino"

Smacznego życzę a sceptyków namawiam spróbujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz